Dzisiaj wziąłem urlop w pracy, ponieważ stwierdziłem, że kilka dni wolnego bardzo dobrze mi zrobi, odpocznę, ogarnę sprawy prywatne i tak dalej. Ale przecież wiecie, że nie o tym będę pisał…
Od pewnego czasu, z uwagi na pracę, na siłownię chodzę zwykle około godziny 17:00, natomiast kilka lat wcześniej, funkcjonowałem w nieco innym trybie i treningi przeprowadzałem od rana, około dziewiątej.
Wszyscy, którzy regularnie uczęszczają na siłownię, lub do jednego z tak modnych ostatnio klubów fitness, doskonale na pewno zdają sobie sprawę z faktu, że po pewnym czasie poznaje się tam większość osób, które podobnie jak my regularnie przychodzą na tą samą godzinę, nota bene nie znając nawet przez kilka lat ich imion.
No i tak parę lat temu trenowałem ze stałą ekipą na „porannej zmianie” po czym przeniosłem się na popołudnie, zrywając kontakt z moimi „treningowymi znajomymi”, których imion nigdy nie znałem i pewnie nie poznam.
Dzisiaj w związku z dniem wolnym postanowiłem udać się na ćwiczenia z samego rana. Nawet się ucieszyłem, że zobaczę stare znajome twarze.
W pewnym sensie trochę się spodziewałem tego co zobaczyłem, również dlatego, że niedawno pisałem o podobnym zjawisku na ILB (prawidłowa dieta, a trening i doping).
Otóż cała „poranna zmiana” wyglądała tak samo jak wcześniej! Jak powiedzmy rok, dwa lata temu. To znaczy, że przez ten okres, w którym podejrzewam cały czas regularnie ćwiczyli, nie poczynili żadnych zauważalnych postępów.
Sam osobiście uważam, że przez ten okres, przynajmniej minimalnie poszedłem do przodu i myślę, że jestem na dobrej drodze.
Stagnacja ta bez wątpienia wynika z faktu, że ludzie wciąż robią to samo, oczekując odmiennych rezultatów.
Ich organizmy przyzwyczaiły się już dawno do tego samego schematu, codziennie o 9 rano trening, pewnie w poniedziałek klatka, środa plecy, piątek nogi, weekend na imprezę, sobota kac, niedziela odpoczynek, powtórz. Powtórz! I tak rok zleciał.
Oczywiście rozumiem, że niektórzy trenują po prostu rekreacyjnie, powiedzmy weekendowo i specjalnie nie zależy im na nie wiadomo jakich efektach. Niemniej i tak uważam, że ich podejście do tego co robią wymaga co najmniej przeanalizowania i ponownego przemyślenia.
Nie piszę tego wpisu po to, aby się do kogoś krytycznie odnieść, lub przelać swoją życiową frustrację na klawiaturę i dalej ekran monitora. Chcę zwrócić uwagę na fakt, że taka sytuacja istnieje i wbrew pozorom myślę, że dotyczy wielu ludzi, wielu z nas.
Jeżeli robicie ciągle to samo, nie oczekujcie odmiennych rezultatów. Nie na tym polega kulturystyka.
Stawiajcie przed sobą nowe wyzwania. Podnoście poprzeczkę. Zmieniajcie plany treningowe. A przede wszystkim obserwujcie siebie, obserwujcie swoje ciało, bądźcie wobec siebie szczerzy, róbcie zdjęcia, zapisujcie wymiary, mierzcie postępy. Dzięki temu jeżeli coś pójdzie w złą stronę, lub przestaniecie się rozwijać, będziecie mogli od razu zareagować.
Jeżeli treningi to Wasza pasja, to nie róbcie tego tak jak ci „weekendowi sportowcy”.