Będąc pod delikatnym wpływem kulturystycznych video, które oglądałem ostatnio na YouTube, z zawodnikami odbywającymi zabiegi głębokiego masażu (deep tissue massage) postanowiłem przetestować na sobie tę terapię mięśniową, polegającą na masażu tkanek głębokich.

Głównym zadaniem takich czynności i niewątpliwą zaletą jest przywrócenie prawidłowego stanu głębokich warstw mięśni, powięzi i tkanki łącznej.

Taką formę masażu chwalą sobie zawodnicy na całym świecie, wskazując na dużą poprawę prezencji sylwetki, separacji mięśniowej, rozluźnienie tkanek i poprawę ich ruchomości. W sieci możemy znaleźć sporo nagrań z takimi zawodnikami jak Dennis Wolf, Jay Cutler, Ronnie Coleman, czy Evan Centopani.

A skoro cała kulturystyczna czołówka zgodnie chwali jakieś zjawisko, to coś przynajmniej musi być na rzeczy.

Bez problemu znalazłem kilka salonów oferujących tę formę masażu w moim mieście. Ceny za godzinny zabieg wahały się od 100 do 200 zł. Ostatecznie zdecydowałem się na 30 minutowy masaż głęboki w cenie 50 zł.

W ciągu pół godziny fizjoterapeutka skupiła się na plecach oraz barkach, bardzo dokładnie (i momentami boleśnie) rozmasowując wszystkie obszary mięśniowe.

Po zabiegu czułem się przyjemnie zmęczony, rozluźniony, rozmasowany, trochę obolały. Właściwie już tego samego dnia zauważyłem delikatną poprawę jakości wyglądu tych grup mięśni.

Kolejne dwa dni plecy i barki bolały mnie jak po ostrym treningu, cóż nigdy wcześniej nie dawałem moim mięśniom takich bodźców, dlatego spodziewałem się podobnej reakcji i masaż zaplanowałem  tak, aby po nim mieć dwa dni na regenerację.

Uważam, że jest to zabieg, który warto wziąć pod uwagę, zwłaszcza jeżeli w miarę poważnie podchodzimy do budowania wysportowanej sylwetki, ogólnej kondycji naszego ciała i zdrowia mięśni.

Sam planuje wprowadzić u siebie regularne dwie, godzinne wizyty na głębokim masażu w miesiącu, nie ograniczając się jedynie do mięśni grzbietu.

Polecam wszystkim sprawdzić to na sobie.

Moim zdaniem właśnie na takich detalach polega kulturystyka.